Wspominając wielką modę...
Cześć
#DziuQusie! Wow! Trochę mnie tu nie
było! No cóż… Takie życie. Banalne, ale prawdziwe. Ale, nie ma tego złego, co
by na dobre nie wyszło! Może nie było mnie tutaj, ale za to byłem tu: FACEBOOK (A propos! – Serdecznie
zapraszam! :) Śmiało można lubić, klikać, komentować. ;))
Na
szczęście! Czy inaczej – nareszcie, udało mi się tu pojawić. Jestem. Na jak
długo? Trudno mi, to stwierdzić, ale… Po co przewidywać? Cieszmy się chwilą. ;)
Po
ciężkim początku wakacji – związanym m.in. z nadmiarem wolnego czasu (dobrze
widzicie – z nadmiarem), po kliku mniej lub bardziej przyjemnych spotkaniach i wyjałowieniu
„twórczym” – nareszcie wracam (powoli – są wakacje) do siebie!
Przyznam
szczerze, że na początku nie bardzo wiedziałem, albo inaczej – nie mogłem się
zdecydować – o czym miałby być ten tekst. (Zwłaszcza po tak długiej przerwie.)
Ale, w miarę jak zaczęło przybywać mi pomysłów, a tym samym tematów wartych
omówienia, dokonawszy dogłębnej selekcji i eliminacji, w pewnym momencie coś
„zaskoczyło”. Tydzień Mody Haute Couture
jesień/zima 2015/2016.
Ktoś
powie: „Też mi wydumał!”, „Napisz coś, o czym lub raczej – czego – jeszcze nie
widzieliśmy, zawłaszcza że wspomniany tydzień mody dawno już „przeszedł” do
historii!”.
A i
owszem „przeszedł”. I co z tego? Jak, to mówią: „Od przybytku głowa nie boli!” Otóż
to. Świadomy tego jak mocno został już wyeksploatowany ten temat, ilu
publikacji dotyczył, ile związku z nim zostało opublikowanych zdjęć – mimo
wszystko pokusiłem się o dodanie swoich „5 groszy”.A co mi tam! #CałeŻycieNaKrawędzi ;)
(A patrząc
na swoją jakby, to powiedzieć „konkurencję” (khmm), po jednym głębszym… wdechu
i wydechu – stwierdzam, że nie ma(m) jakichkolwiek przeciwwskazać do
zakończenia pisania tego tekstu w tym momencie.)
A
zatem, po tej jakże „symbolicznej” (czteromiesięcznej) przerwie, cieszę się że
znów mogę Was zaprosić do lektury mojego tekstu! #Enjoy :D
*
Tydzień
Haute Couture – temat tak „szeroki i głęboki”, że silenie się na jakiekolwiek
notki streszczające historie HC, bądź wypluwanie z siebie informacji niczym
Wikipedia jest po prostu albo nawet aż – bezsensowne. Mając na uwadze, to w
jakim miejscu się znajduję, a także to kim jest mój czytelnik, uważam że póki
co, tego typu próby są zupełnie niepotrzebne. Poziom nazwijmy to ładnie – „edukacji
i uświadamiania” – jaki obecnie prowadzę, jest ni mniej ni więcej jak wystarczający.
A udawanie m ą d r e g o i powtarzanie tego, co każdy dostępny na
rynku periodyk jest w stanie zaoferować swoim czytelnikom w formie bezbarwnych i
naiwnych tekstów jest – że się powtórzę – bezsensowne.
Zauważyłem
ostatnio że, narodzili się na „rynku lokalnym” nowi „pedagodzy mody”, którzy silą się na „edukację” swoich czytelników,
kupcząc zaangażowanymi tekstami, dlatego ja (póki co) bastuje. Dajmy szansę
wykazać się innym. Podobno bardziej doświadczonym…
Na
czym to ja… A właśnie! Tydzień Haute Couture. Jak nietrudno się domyślić, jeden
z najważniejszych tygodni mody w roku, zwłaszcza dla tych, którzy z modą mają
się na „Ty”. (Przynajmniej dla tych, którzy wiedzą nieco więcej niż, to gdzie
można kupić fashion magazine…)
Uważając się za osobę, która „coś tam wie”, nie wyobrażam sobie, choć w
telegraficznym skrócie, nie wspomnieć o tym wydarzeniu. A mając pewien obraz
tego, co można znaleźć w Internecie, a przede wszystkim – w jaki sposób
zostało, to przedstawione – śmiało mogę dodać, że mój (przynajmniej do tej pory
podobnego nie znalazłem) jest inny od całej reszty. ;)
Zawsze
staram się dany temat „ugryź” nieco z innej strony niż poprzednio. Dlatego też,
sezon jesień/zima 2015/2016 postanowiłem przedstawić w formie… No właśnie?
Czegoś na kształt podsumowania, swego rodzaju zestawienia lub jak ktoś woli określenie
– wyświechtane i oklepane – „TOP …”. A żeby nie być gołosłownym, przejdę od
razu do sedna sprawy.
Po
oglądnięciu kilkunastu pokazów, przed przystąpieniem do pisania dokonałem dość
drastycznej i bardzo subiektywnej selekcji. Otóż, tym razem nie poświecę uwagi
czemuś, co można by dzisiaj nazwać prêt-à-couture,
nie pochylę się także na grupie zwanej przeze mnie „too shiny” (chociażby dlatego, że po ich oglądnięciu, miałem kilkudniowy
błyskowstręt), za to na pewno docenię… modę.
Modę, która wprawiła mnie w
osłupienie, przyprawiła o szybsze bicie serca czy też sprawiła, że po jej
zobaczeniu po prostu się zwiesiłem. (Dla Was, to zupełnie nieistotne, dla mnie –
szalenie ważna reakcja. Tyle słowem wyjaśnienia.)
#TheBEST –
VALENTINO Haute Couture jesień/zima 2015/2016
Odkąd
pamiętam, zawsze oglądając poszczególne kolekcje, nie mniejszą uwagę poświęcałem
towarzyszącej im otoczce. Muzyka, scenografia, przestrzeń w której odbywał się
pokaz, a także reakcje gości, zawsze wpływały na to jak finalnie odbierałem
dany pokaz.
Poza tym
uważam, że wymienione elementy wpływają – jak nie budują – atmosferę, która
sprawia, że dany pokaz, a tym samym kolekcja są jedyne w swoim rodzaju.
Tego
o czym teraz piszę „doświadczyłem”, oglądając najnowszą kolekcję Mari Grazi Chiuri i Pierpaola Piccioli przygotowaną dla domu
mody Valentino.
„Mirabilia Romae”, bo taki nosi tytuł ta kolekcja, zaprezentowana
została w samym sercu Włoch. Na Piazza Mignanelli (przed palazzo
Valentino), po pokaźnym wybiegu, w rytm muzyki chóralnej i operowej – przechadzały
się stylowe rzymianki.
Za inspirację do powstania kolekcji posłużył starożytny Rzym, stąd
motywy takie jak orzeł czy liście palmowe – nie powinny nikogo dziwić. Modelki
niczym odziane w cesarskie szaty, (w większości) w rzymiankach, przyobleczone
złotą biżuterią, dumne choć skromne w swym wyrazie – jawiły się jako niezwykle stylowe
pretendentki do modowego tronu. Choć projektantom zarzuca się, że jakoby całość
była „zbyt czarna” (zaprezentowana kolekcja była niemalże w ¾ czarna), to nie można zapominać o złotych, wzorzystych
jak i czerwonych kreacjach tj. finałowa, czerwona suknia wykonana z aksamitu.
Wspominałem o reakcjach gości. A no właśnie. Reakcji było, co nie
miara. Nieukrywany zachwyt przybyłych gości, w tym samego Valentino Garavani’ego sprawił, że niemalże cała publiczność
wstała. Wstała! Niezliczona ilość braw, owacje na stojąco i symboliczne
ocieranie łez, stanowią nieodparte dowody na to, by uznać tę kolekcję za najlepszą!
A w czasach kiedy Haute Couture zdaje się zmierzać w zupełnie inną stronę niż
pierwotnie, tego typu kolekcje są miłym dla oka sentymentalnym come back do klasyki wielkiej mody.
#ThatPIECE
– Christian DIOR Haute Couture jesień/zima
2015/2016
Czy zdarzyło
Wam się kiedyś, mieć obsesje na punkcie jakieś rzeczy? Jeśli tak, to doskonale
mnie zrozumiecie, jeśli nie, to już śpieszę z wyjaśnieniami. Otóż, po
zobaczeniu najnowszej kolekcji Rafa
Simonsa dla domu mody Dior,
dostałem płaszczowej obsesji! W momencie kiedy moim oczom ukazała się druga pokazowa
sylwetka, wiedziałem że płaszcze, to moja nowa obsesja. Dlaczego? Neoprenowy
płaszcz w kolorze łososia, w połowie klasyczny (o prostej, wręcz pudełkowej
formie) z nieco szerszym rękawem (wykonanym z futra w kolorze brązu i écru), z
drugiej strony będący peleryną, wyposażoną w kieszeń i przeskalowaną „niby”
patkę. Jakby tego było mało, całość zdobi obszerny, jasnobrązowy tweedowy
kołnierz. Cały look uzupełniła (w tym przypadku), jedwabna sukienka w kolorze
bladego rożu. Czy ktoś ma jakieś pytania? Bo ja NIE!
Dalej
było tylko lepiej. 3, 19, 23, 26, 34, 49, 53 i 54 sylwetka stanowiły wariacje
wyżej opisanej. Różniąc się między sobą m.in. kolorami, rodzajami wykorzystanych
materiałów czy chociażby formą kołnierza. A to nie wszystkie modele płaszczów
zaprezentowanych w tej kolekcji. Nie mniej jednak, jedynie ta konkretna wizja
okrycia wierzchniego przypadła mi szczególnie do gustu.








#SomethingNEW
– FENDI Haute Couture jesień/zima 2015/2016
Debiut
Fendi na Paryskim Tygodniu Mody
Haute Couture, czyli Haute Fourrure Collection
i prezentacja najwyższej jakości wyrobów futrzarskich, z których niegdyś słynął
ten włoski dom mody założony w 1925 roku.
„Silver
Moon”, bo taką nosi nazwę debiutancka kolekcja, to połączenie fantazyjnych
ptasich piór, haftów i futer w nieoczekiwany i zaskakujący sposób. A uzupełnieniem
pokazowych sylwetek były lakierowane lub wzorzyste kozaki do połowy uda.
Jak szaleć,
to szaleć! Kwiatek do kożucha? #Noway Ale do futra? Czemu nie! Jak przekonuje
Tuz Świata Mody – Karl Lagerfeld –
jeżeli tylko został wykonany z futra, nic nie stoi na przeszkodzie, by do futra
nosić kwiatek.
#ThisIsIT
– MAISON MARGIELA Haute Couture jesień/zima 2015/2016
Artisanal,
bo tak właściwie nazywa się linia Couture tego domu mody, to Haute Couture w
artystycznej wersji. Gdzie każdy nawet najbardziej absurdalnie brzmiący pomysł
zostaje zrealizowany.
„Minimalizm
Margieli i przepych Galliano – czy to się w ogóle może udać?” Pytali wszyscy, kiedy
John Galliano obejmował stery w Maison Margiela. A jednak. Z każdą
kolekcją udowadnia niedowiarkom, że wie „co w trawie piszczy” i w doskonały
sposób łączy DNA Margieli ze swoim unikatowym stylem.
Nie inaczej
było i tym razem. Wystarczy spojrzeć na buty w tej kolekcji, by przekonać się,
że moda choć czasami boli, to przy jej tworzeniu nie jeden wzniósł się na
wyżyny kreatywności.
I choć brzmi, to jak
wyznania fashion victim (którym póki,
co nie jestem), to zawsze będę zdania, że moda jest dziedziną sztuki. Użytkowej
przede wszystkim, ale tej „artystycznej” także.






#Art&Fashion
– VIKTOR & ROLF Haute Couture jesień/zima 2015/2016
Viktor Horsting i Rolf Snoeren są doskonałym przykładem na to,
co napisałem powyżej. Z sezonu na sezon udowadniają, że moda nie tylko czerpie
ze sztuki, ale też nią jest.
Sezon
jesień/zima 2015/2016, to połączenie pokazu z performancem, w którym przy
udziale projektantów poszczególne części garderoby zamieniały się w coraz to
ciekawsze dzieła sztuki. Podobno żadna wystawa, a tym bardziej żadne dzieło nie
dało się dotąd nosić. Jak widać do czasu!
Zobaczcie
sami, jak w prosty sposób z atelier przejść do galerii, a ze spódnicy stworzyć
obraz o sztywnych ramach.
Link do pokazu:
0 komentarze