#Pytam, bo chciałbym wiedzieć #2
"Szanuję drugiego człowieka. Akceptuję to jacy są inni. Jestem tolerancyjny." Cudownie. Tylko co z tego?
#Pytam,bo chciałbym wiedzieć: co musi się stać żebyś zachował się jak człowiek?
Dzisiaj, kiedy Polskę - mam nadzieję, że całą a nie tylko wybranych - obiegła wiadomość, że kolejny nastolatek popełnił samobójstwo, bo był nie taki jakby tego sobie życzyli jego rówieśnicy, myślę, że czas podzielić się pewną historią.
Otóż, jakiś czas temu, "poznałem" swojego stalkera. Nie, nie jest to pierwszy człekokształtny, który miesza moją osobę z błotem, także spokojnie. Mógłbym nawet powiedzieć, że przestałem już liczyć. Zdziwieni? Nie wierzę!? Naprawdę myślicie, że wszyscy, ale to wszyscy ludzie są dobrzy? Cóż, nie są. Oto próbka tego, co spotkać może każdego. O tu, dokładnie tu. W Polsce. Uwaga! W miejscu gdzie znaczenie słów: prawo i sprawiedliwość wydawać by się mogło znają (prawie) wszyscy... Cóż, chyba nie do końca.
Zaczęło się od zwykłej pyskówki. Taki standard, że niby jestem mocny w gębie. Zareagowałem, ale najbardziej cywilizowanie jak potrafię. Chyba nie myślicie, że mógłbym zniżyć się do poziomu zakompleksionego nastolatka, który ewidentnie ma jakiś problem i żeby dać upust swoim frustracjom, postanowił za wiadro na swoje pomyje wybrać mnie. Powiedział co wiedział i poszedł.
Drugi raz kiedy się spotkaliśmy, było już mniej zabawnie. Tym razem przed sklepem, do tego z widownią. Zaczął jak zwykle. Powiedział, poszedł, spokój święty. Nie do końca. Wszystko byłoby "fajnie", gdyby nie fakt, że czekał na mnie za sklepem i szedł za mną do domu. Moja wyobraźnia naprawdę nie zna granic, dlatego kiedy na mojej drodze pojawiła się grupa starszych ludzi postanowiłem z tego skorzystać. Zawróciłem, a kiedy ponownie ich minąłem, zatrzymałem się dosłownie dwa metry obok. "Męski mężczyzna, a raczej nastolatek" gdy zorientował się co się dzieje, ruszył taranem. Wszystko dzięki męstwu, które nim kieruje. Ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu, na tych kilku metrach kwadratowych ksenofobicznej akcji, ktoś jeszcze okazał się odważny. Pan, który stał ww. grupce widząc co się dzieje, najzwyczajniej w świecie stanął w mojej obronie. Jakby tego było mało, kiedy nastoletni obrońca męskości poczuł gorzki smak przegranej, kazał mi zaczekać z nimi aż tamten sobie pójdzie. Następnie zaproponował, że pójdzie ze mną kawałek i zobaczy czy agresor, gdzieś tam na mnie nie czeka. Kiedy tak szliśmy, ze wstydem w głoście i złością na twarzy, przeprosił mnie za to, co mnie spotkało.
Q
0 komentarze