Wcale nie jest tak różowo

by - 12:42

Wielu czekało na ten moment z utęsknieniem. Mówiło się o tym od kilku lat. Dyskutowano na temat składu redakcji, tego kto stanie na czele magazynu, linii estetycznej pisma, wyglądu, treści, czy wreszcie tego, kto powinien pojawić się na okładce pierwszego numeru polskiego Vogue'a. Kiedy wkońcu się pojawił, wywołał tyle emocji, że aż trudno uwierzyć, że mowa o gazecie poświęconej modzie. A jednak!

1892 rok. Na amerykańskim rynku wydawniczym pojawia się pismo, skupione na tym, co dzieje się w społeczeństwie, a przede wszystkim na kobietach z wyższych sfer. Po kilku latach zmienia trajektorię lotu, i całą swoją uwagę koncentruje na modzie i temu co z nią związane. Najpierw ilustrowany, poźniej fotografowany, nie tylko inspiruje, cieszy, onieśmiela, ale też edukuje. Urzeczywistnia marzenia, przekracza granice, zmusza do dyskusji, wspiera i promuje. Za pomocą zdjęć pokazuje wszystko to, co dzieje się na świecie. To o czym mówimy i czytamy, podziwiamy, ale też negujemy. Jest odbiciem naszych czasów. Lustrem dla otaczającej nas rzeczywistości.

Znalezione obrazy dla zapytania vogue pink in fashion tim walker
Fot. Tim Walker

Schabowy z kapustą

Na pierwszym planie: dwie top modelki, ale takie prawdziwe nie samozwańcze, bezapelacyjne ikony, fakt, że obie są dumnymi Polkami, zasługuje na dodatkowe wzmocnienie. Obie ubrane są na czarno. Na drugim planie - czarna wołga oraz Pałac Kultury i Nauki. Lekka mgła, tudzież smog - jedno i drugie bardzo prawdpodobne; na zdjeciu uchwycone zostały również pierwsze spadające płatki śniegu. Pytanie: dlaczego redakcja postanowiła zaprezentować światu swoją ojczyznę w taki a nie inny sposób, nasuwa się samo. Hmmm... Ponieważ to pierwszy taki przypadek w Polsce, gdy okładka wywołuje taki szum, o jej analizę pokusili się nawet socjologowie. Mateusz Halawa, kierownik zespołu humanistyki i nauk społecznych School of Form, Uniwerystetu SWPS piszę: "(...)Tak się złożyło, że pierwszy raz zobaczyłem na Facebooku okładkę Vogue'a, jadąc tramwajem czwórką przez Marszałkowską. Pod wpisem ludzie się oburzali: "Polska tak nie wygląda!" Wyjrzałem z okna tramwaju. Wyglądało dokładnie tak, minus modelki i wołga." Skąd zatem to oburzenie? Głosy sugerujące jakoby zespół redakcyjny zaprzedał duszę diabłu i w taki sposób pokazał Polskę? A jak miał ją pokazać? Jako uśmiechniętą i kolorową? Bogatą, zadowoloną z siebie, pogodną? Przepraszam, ale kto by w to uwierzył? Pamiętam, jak kiedyś na lekcji religii, usłyszałem, że w Milecu to ludzie modlą się tylko za zmarłych. Trudno też dzisiaj uświadczyć osoby, która uśmiechnęłaby się do Ciebie tylko dlatego, że jest ładny dzień. Nawet w sklepie, kiedy zmienia się układ regałów, liczba narzekajacych - przecież "było dobrze" - w stosunku do zadowolonych jest miażdżąca. To jak się nosimy, a także to, co kupujemy najczęściej, dodaje swoje dwa grosze. Wystarczy spojrzeć na witryny sklepowe, wieszaki, ulicę. Nie jest różowo. Poza tym ta okładka nie wygląda tak bez powodu. Tylko spójrzcie. A teraz przypomnijcie sobie dyskusje na temat kobiet, akcji #metoo, gwiazdach kina ubranych na czarno podczas gali rozdania Złotych Globów, o chęci zburzenia PKiN-u, o trującym nie tylko w Mielcu powietrzu. Czy teraz wiecie, dlaczego tak, a nie inaczej? To ważne tematy, o których trzeba mówić. Moda też ma głos. O tej okładce jeszcze długo będzie się mówić, co więcej - będzie się pamiętać.

Łatwo i przyjemnie

Przejżeliśmy się w magazynie. Zobaczyliśmy parę zmarszczek, kilka niedoskonałości, prawda bywa brutalna. Co teraz? Godność i naturalność ponad wszystko? A może jakiś botoksik? Magiczna dieta zmienijąca figurę, a wraz z nią rysy twarzy? Jakoś te nasze ciała nie do końca nam się podobają, a przecież tak siebie lubimy... Chyba, że zamiast do klubu fitness czy na zabieg, pójdziemy do kina. Tylko na co? Najlepiej na coś, z czym nie mamy doczynienia na co dzień (podobno jest tak dobrze...), czyli wszelkie traumy, tragedie i życiowe dramy odpadają. "Normalnego", cokolwiek to znaczy. Jednak bardziej prawdziwego, aniżeli jakieś cuda na kiju. Zabawnego, kolorowego, ale bez przesady, "fajnego" (sic!), takiego żeby się nie zmęczyć, a dobrze bawić. Najlepiej jakaś bajka o księciu i księżniczce albo jakaś bitka, ewentualnie prawda objawiona w wersji wegańskiej. No cóż. Taki mamy klimat, taką mamy widownie, taką mamy rzeczywistość. Ups! Trzy razy prawda? Czyżby następny etap?
 
Pod strzechy

W każdym kiosku, sklepie, stacji benzynowej. Prawie siedem dni w tygodniu. Od teraz co miesiąc polski Vogue będzie nawiedzał nas w domach. To czy redakcja wytrwa, wkrótce się okaże. Kino włączyło opcje "nie chcem, ale muszem". Jak na tym wyszło? Chyba dobrze, jak to mówią: hajs się zgadza. A jak to się ma do nas, zwykłych Kowalskich? Na przykładzie dwóch istotnych źródeł informacyjnych widać, że wolimy jak jest ładnie, gładko i przyjemnie. Bezpiecznie. Najlepiej po naszemu. Widać, że prawda jest niewygodna, uwiera i boli. A przede wszystkim - wcale nie jest tak różowa, jak ją malują. Do nas należy wybór, którą opcję wybierzemy.

Q

Może Cię zainteresować

0 komentarze