Emocje bez znieczulenia #MetamorfozaKasi
Czy metamorfoza obejmuje metamorfozę zębów? - zapytał jeden z pierwszych potencjalnych uczestników. Niestety. To nie telewizja. "Metamorfozy z Korso" to projekt non-profit.
Ok, nie do końca. Bo na przykład... Zawsze jest jakieś 'bo', a później 'ale' i 'na przykład'. ;)
Bez względu na to, ile kto na tym "zarobił" - warto było zainwestować.
Ja wiem, że to straszny banał, klisza, tekst jak z poradnika motywacyjnego motywatora, ale...
To prawda. Uwielbiam pracować z ludźmi. Ludźmi, którzy chcą pracować. To zawsze musi działać w dwie strony. Inaczej się nie da.
Wydawać by się mogło, że pierwsza edycja była trudna. Bo coś nowego i w ogóle. Wierzcie mi na słowo, pierwsza to był pikuś. Pan Pikuś. To, co wydarzyło się podczas tych dziewięciu tygodni, spokojnie mogłoby posłużyć za materiał na książkę lub serial. Taki amerykański.
W pierwszym odcinku wszystko super - prawie wchodzimy sobie do tyłka, spijamy z dziubków, tiru riru, łała łiła, po czym następuje wielkie: BANG i nic już nie jest takie samo. Od drugiego odcinka aż do końca sezonu, wszystko może się zdarzyć. Oglądasz na własne życzenie.
Owszem lubię drame, zwłaszcza taką od czapy, ale są jakieś granice, a bywały momenty, że moja cienka niczym witka cierpliwość, była o włos od destrukcji i samozapłonu.
Na szczęście - nadzieja matką głupich, a masochizm dopalaczem. Koniec końców, jak to w klasycznym american dream bywa, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Usiądźcie wygodnie, weźcie coś do picia, oglądajcie i czytajcie. Ja wiem, że już dawno po premierze, obraz czasami zawodzi oczekiwania, a niektóre wątki mogłyby być lepsze, mimo to - zapraszam. Myślę, że warto. Sami oceńcie.
Q
0 komentarze