#Pytam, bo chciałbym wiedzieć #11
Jest taka scena w filmie pt. "Seks w wielkim mieście", w której cztery przyjaciółki rozmawiają na temat... Kolorowania. To trochę inne kolorowanie niż to z użyciem kredek i flamastrów, niemniej istotne w tej chwili jest to, co i w jaki sposób każda z bohaterek mówi na ten temat.
Samantha, jak to Samantha kolorować może zawsze, wszędzie, a kiedy koloruje używa wszystkich kredek w pudełku. Miranda akurat w tym momencie ma z kolorowaniem mały problem, Charlotte koloruje... ekhm po bożemu. Powiedzmy. W każdym razie - regularnie i z miłości(ą). Zaś Carrie... No właśnie, co na zwierzenia koleżanek odpowiada niepoprawna romantyczka? "Mhmm... Powiem jedno - kiedy Big koloruje rzadko trzyma się linii."
#Pytam, bo chciałbym wiedzieć: jak często kolorujesz?
Wdech, wydech. Wszystkich, którzy liczyli na tekst o "kolorowaniu" pragnę uspokoić - nie tym razem, darling. Tym razem chcę zapytać, bo obserwuję i słyszę, a nie wiem skąd się to bierze, jak często kolorujesz swoją rzeczywistość.
Jak często zdarza Ci się użyć - dla podkreślenia ważności swojego zdania - słów: wszystko, zawsze, nigdy? Jak często projektujesz myśląc jedno, mówiąc drugie? Drugie: ładniejsze, pewniejsze, lepiej brzmiące? Jak często opinię jednej czy dwóch osób zamieniasz w zdanie wielu osób? Czy naprawdę wszystko wiesz na dany temat? Z tą regularnością to tak poważnie czy to jednak ściema? Znasz czy poznałeś? Nigdy nie zmienisz zdania? Zawsze masz rację?
I choć piszę 'ty', nie jest tak, że JA jest bez skazy. Nic z tych rzeczy. Mi także zdarza się przegiąć. Zapomnieć. Polecieć ciut wyżej niż potrafię i mogę. Bardzo tego nie lubię, staram się to kontrolować, ale niestety. Często gęsto pod wpływem emocji, bezwiednie, zdarza mi się zapomnieć. Ponieść wodzy fantazji i dla ułatwienia życia i lepszego odbioru użyć zbyt ogólnych, niewiele mówiących słów. Przedobrzyć, użyć nie tego koloru co trzeba.
Tylko po co?
0 komentarze